środa, 9 listopada 2011

Uśmiech

Pamiętam ten pierwszy. Nieporadny jeszcze, ale z taką dawką emocji, że aż zakręciło mi się w głowie. Potem próby śmiechu, początkowo na wdechu, jakby chciał zatrzymać w sobie radość. I kiedy nauczył się ją wypuszczać do nas, wraz z wydechem. Głośny, cudny śmiech. Dźwięki wewnętrznej harmonii, szczęścia z bycia, trwania, istnienia. Radość niepozornej chwili, kolejnego odkrycia - że kotek robi : maaaaaa, piesek: yyyyy, a kurka: koko. Ze mama tuli i karmi mleczkiem, a tata podbija piłkę głową. Bam, spadła i jest znów wesoło. Jego uśmiech szczerzy do nas kolejne ząbki i pozwala odkrywać w sobie te pokłady szczęścia, które nagromadziliśmy w swoim dzieciństwie. Jego pierwotna radość i nasza odkurzona. Ich źródło w afirmacji życia i bijącym miłością sercu Mamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz