poniedziałek, 5 maja 2014

Postanowiłam zmienić trochę charakter bloga. Chcę na nim zamieszczać informacje o fajnych gospodarstwach agroturystycznych  - mniej lub bardziej zasługujących na to miano, gdzie mieliśmy okazję być. Pisać będę pod kątem spędzania tam czasu z dzieckiem i możliwych okolicznych atrakcji ;)
Dodatkowo, będę się dzielić moimi książkowymi odkryciami dla dzieci :)

czwartek, 10 października 2013

Kiedy...Przed-listopadowa refleksja

 - Kiedy umarniemy?
Pogorzelica. Droga na plażę. Przechodząca koło nas kobieta prawie się potknęła, zdumiona kalibrem pytania. Mnie zmroziło. Taki pierwszy raz.
Kolejne już nie zaskakują tak mocno, choć temat drążony jest coraz mocniej.
- Nie wiem.
Spojrzenie wyraża zdziwienie totalne. Ona nie wie? Ta skarbnica wiedzy, chodząca odpowiedź na wszelkie pytania.
- Ja nie chcę umarnąć..
I nie pomaga ani zapewnienie, że to za wiele, wiele lat, jak już żyć się nie będzie chciało, ani że Pan Bóg przygotował tam wspaniałe niepodzianki i czeka na każdego z miłością.  Ja zostaję z tym jego "nie chcę" w uszach i szeptem mojej duszy, która, mimo tego, iż za wiele lat i czekającej nas tam miłości, też jakoś nie chce...

czwartek, 23 sierpnia 2012

Strachy i złości

"Wilk ugryzie Antosia i będzie go bolało",czy  "bić mamusię, nie podoba się mamusia" trudniej się słucha niż "mięciutka mamusia" i "głaskać mamusię". Ale on nie składa się z moich marzeń, wyobrażeń. Ta osobna dusza ma swoje strachy, lęki, ma swoje trudne emocje, z którymi próbuje sobie radzić. Rzucając się na łózko, krzycząc, wymachując rękoma, kopiąc. W takich chwilach dziękuję Bogu, że dał go nam, naszej cierpliwości, naszemu zrozumieniu. Że synek uczy mnie miłości absolutnej i pokazuje, jak bardzo serce mamy jest wrażliwe na krzywdę dziecka...Bo krzywdy nie trzeba zawsze szukać na zewnątrz, często sączy się ona od środka, niszcząc niezrozumiałą siłą. Wyznaczając granice, pamiętam o nienaruszalności tej jednej, jaką jest szacunek do otrzymanego daru. Synku, jestem obok.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Powrót z książką

Powracam z książką.
"Wczoraj i dziś" Rosellen Brown . Pewnie część z Was widziała film z Meryl Streep. Ja nie. Książka bardzo mnie poruszyła; mocna, niejednoznaczna, chwilami dotykająca serca tak głęboko... Pokazująca, że dziecko to całkowicie osobna istota, która potrafi odejść od rodziców aż poza horyzont ich wyobrażeń.
Temat, który mnie nieustannie frapuje,to oddzielanie pępowiny,to wypuszczanie z ramion...
" Chłopczyk,którego przytulała,podnosiła z ziemi i sadzała sobie na biodrze,którego brała śpiącego na ręce,ten chłopczyk odszedł.(...) Kot,którego odchowała,stał się dorosły,nacierał sobie futerko płynem po goleniu,skrapiał je dezodorantem i maścił żelem do włosów,byle tylko pozbyć się zapachu,do jakiego mogłaby rościć sobie prawo jego matka. Był kotem,który chodził własnymi drogami. Dzikim kocurem".
Bardzo dzikim. Zabójcą. Rodzice i nastoletnia siostra pokazują nam najpierw z niedowierzaniem, potem z rozpaczą, jak rozpada się misterny układ ich wewnętrznego świata, jak mało o sobie wiedzą i jak kruche jest to, na czym dotąd budowali. Czy wychodzą zwycięsko? Czy po zbrodni musi być kara? I w końcu, czy wszystkie nasze wysiłki, miłość, oddanie mogą uchronić dziecko przed nim samym? 
Rękę musimy kiedyś puścić. Czego nią nasze dziecko dokona? Zbuduje czy zniszczy? Posyłając w świat, chcę dać mojemu skarbowi busolę, teraz uczę go korzystania z niej. Ale wybór czy z niej skorzystać muszę zostawić jemu. Moja miłość niech go prowadzi, wspiera,umacnia. Mam świadomość, że moja miłość nie uchroni go przed błędami, że może coś czy nawet kogoś zniszczyć. Wierzę jednak, że będzie budował piękne rzeczy, z dachu których zawsze będzie można oglądać wschodzące słońce.

piątek, 4 maja 2012

Chłopiec

Kiedy stał się tym chłopcem? Czasem myślę, że nie stopniowo, tylko w ciągu jednej nocy, z niemowlęcia przeobraził się w tego cudownego rozrabiakę, który biega w tempie dla mnie zbyt już szybkim. Tęskniąc do nieporadnego maleństwa, które piło moje mleczko, codziennie odkrywam nowe pokłady miłości do coraz bardziej oddzielającego się ode mnie synka, moja miłość do niego pozwala osłodzić gorycz dorastania. Bo ono, choć piękne, konieczne, nieuniknione, to jednak boli. Przestanie spać przytulony do mnie, przybiegać do mnie tylko po to, by szepnąć, że kocha, przestanę być w jego oczach tą, którą jestem teraz.  I tak musi być, i on wcale tego nie odczuje. Na szczęście. Bo jego szczęście moim.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Blamaż

Wstyd za to zaniedbanie - to mało. Czysty blamaż. Mamciak się jakoś nie przykładała ostatnio do dzielenia się tym co się dzieje:( A dzieje się tyle. Słysząc jego ''koma mama'' szeptane w moje ucho, kiedy tuli mnie tak mocno, że aż tchu nie starcza, nie ma mnie dla świata. Albo my stajemy się światem, a to co wokół to otchłań. A co to będzie, kiedy "koma" wybrzmi swą pełnią i usłyszę je wymawiane przez "ch" a nie przez ''m''? Choć może właśnie ta niedoskonałość, ta indywidualność jest w tym najwspanialsza? Bo nie każda mama słyszy od synka "koma mama".

poniedziałek, 26 marca 2012

B(r)um b(r)um ponad wszystko

Miłość do aut przyszła nagle. Pierwszy rok życia minął w totalnej obojętności w stosunku do czterech kółek. Teraz autka mają być wszędzie: na ubrankach, w książeczkach,w piaskownicy. Autka brum brum - tak brzmi odpowiedź na pytanie,co ma synuś ochotę robić. I wjeżdżają po oparciu fotela,by przejechać przez most zrobiony z książki na kaloryfer, gdzie parkują. Batata czyli betoniarka wiedzie prym w tej brum brumkującej ferajnie. A kiedy po południu tworzy się korek na ulicy,wychodzimy przed dom ( wersja hardcore) lub patrzymy przez okno ( wersja soft) na TIRy, koparki, betoniarki i autobusy. Czasem trafi się nawet cysterna. Po drugiej stronie ulicy las ze stawkiem, ale oddychanie zdrowszym powietrzem i karmienie kaczek przegrywa z oglądaniem 'batata', 'kopaka' i  'ata'. Ale uwaga...Czy cztery kołka nie zostaną wyparte przez dwa? Wszak pojawiały się motory, które witane są błogim uśmiechem i nabożnym wprost szeptem MOTOŃ. Wiosna dopiero kiełkuje, zobaczymy co przyniesie.