środa, 28 grudnia 2011

..gdzie wzrok nie sięga

Synek wziął sobie do serca wezwanie, by "sięgać, gdzie wzrok nie sięga". W ferworze przedświątecznych porządków przyuważył , że miotłą można zetrzeć kurze z kątów, tuż pod sufitem. Dzierżąc więc ten czyści/niszczy - cielski oręż zrzuca obrazki ze ścian oraz zgarnia całą gamę świątecznych bibelotów z parapetu. Mało mu. Próbuje jeszcze kijem machnąć na tyle mocno, by ze stołu zjechał chaos papierów, szumnie zwany firmą. Ukontentowany sukcesem, chce więcej. Może uda się otworzyć szafki w kuchni, te na górze, sypialnie mleczka i różnej maści skarbów, które ponoć tam śpią. Więc żeby nie obudzić, paluszek na ustach, ciii. To jedna ręka. Druga macha miotłą na tyle mocno, że drzwiczki się uchylają. To mój moment. Wkraczam. Tornado przeszło przez dom w ułamku sekundy, ta kolejna sekunda należy do mnie. Zamykam drzwi, bo tajemnicy można uchylić tylko rąbek. Nawet jeśli robi się to kijem od miotły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz