wtorek, 14 sierpnia 2012

Powrót z książką

Powracam z książką.
"Wczoraj i dziś" Rosellen Brown . Pewnie część z Was widziała film z Meryl Streep. Ja nie. Książka bardzo mnie poruszyła; mocna, niejednoznaczna, chwilami dotykająca serca tak głęboko... Pokazująca, że dziecko to całkowicie osobna istota, która potrafi odejść od rodziców aż poza horyzont ich wyobrażeń.
Temat, który mnie nieustannie frapuje,to oddzielanie pępowiny,to wypuszczanie z ramion...
" Chłopczyk,którego przytulała,podnosiła z ziemi i sadzała sobie na biodrze,którego brała śpiącego na ręce,ten chłopczyk odszedł.(...) Kot,którego odchowała,stał się dorosły,nacierał sobie futerko płynem po goleniu,skrapiał je dezodorantem i maścił żelem do włosów,byle tylko pozbyć się zapachu,do jakiego mogłaby rościć sobie prawo jego matka. Był kotem,który chodził własnymi drogami. Dzikim kocurem".
Bardzo dzikim. Zabójcą. Rodzice i nastoletnia siostra pokazują nam najpierw z niedowierzaniem, potem z rozpaczą, jak rozpada się misterny układ ich wewnętrznego świata, jak mało o sobie wiedzą i jak kruche jest to, na czym dotąd budowali. Czy wychodzą zwycięsko? Czy po zbrodni musi być kara? I w końcu, czy wszystkie nasze wysiłki, miłość, oddanie mogą uchronić dziecko przed nim samym? 
Rękę musimy kiedyś puścić. Czego nią nasze dziecko dokona? Zbuduje czy zniszczy? Posyłając w świat, chcę dać mojemu skarbowi busolę, teraz uczę go korzystania z niej. Ale wybór czy z niej skorzystać muszę zostawić jemu. Moja miłość niech go prowadzi, wspiera,umacnia. Mam świadomość, że moja miłość nie uchroni go przed błędami, że może coś czy nawet kogoś zniszczyć. Wierzę jednak, że będzie budował piękne rzeczy, z dachu których zawsze będzie można oglądać wschodzące słońce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz